Skip to main content

Posts

Podróże, progress i powrót do nauki, czyli o krok bliżej do specjalizacji.

Zgodnie z przewidywaniami, końcówka września i cały październik upłynęły mi pod hasłem nocnych dyżurów. Nie pamiętam czy pisałam o tym wcześniej, ale forma dyżurowania w Anglii wygląda trochę inaczej niż w Polsce, zwłaszcza na początkowych etapach kariery. Zamiast 24-godzinnych zmian, nocki w trakcie stażu i pierwszego stopnia specjalizacji trwają zazwyczaj 13 godzin. Oznacza to, że na zmianę przychodzi się na godzinę dwudziestą czy dwudziestą pierwszą i wychodzi się z pracy po porannej odprawie. Haczyk jest taki, że dyżury te odbywają się w sesjach po trzy (piątek-poniedziałek) lub cztery (poniedziałek-piątek) z rzędu, więc po dniu odsypiania (jeśli ma się ku temu warunki, na prawdę nie wiem jak radzą sobie koledzy i koleżanki, którzy mają dzieci), wraca się do pracy na kolejną nockę. Dodatkowa różnica jest taka, że bardzo często są to intensywne zmiany, więc nie ma mowy o jakimkolwiek spaniu w trakcie dyżuru, zwłaszcza dyżurując na internie czy chirurgii ogólnej. Na szczęście na orto
Recent posts

Własna droga, sukcesy i porażki, czyli podsumowanie kolejnego roku pracy w Anglii.

Jak zawsze pisanie nowego wpisu wychodzi mi na raty. Chciałam wrzucić wpis na początku sierpnia na podsumowanie minionych dwanaście miesięcy w obecnej pracy, a tu nagle początek października. Jako, że od poprzedniego wpisu minęło już pół roku, trochę się w tym okresie wydarzyło, więc po kolei.  Życie zawodowe: Kliniczna część mojej pracy na ortopedii utwierdziła mnie w przekonaniu, że to jest właśnie to co chcę robić. Po niezliczonych dyżurach i dniach na oddziale, asystach, na bloku, pierwszych przeprowadzonych operacjach, interakcjach z pacjentami, starszymi rezydentami i zespołem specjalistów, nie mam już wątpliwości, że to właśnie ortopedia, a nie chirurgia ogólna będzie moim docelowym planem na przyszłość. Myślę, że patrząc na moje praktyki wakacyjne z czasów studenckich, w tym mój dwumiesięczny Erasmus w Anglii, nie jest to specjalnie dużym zaskoczeniem, ale miło było utwierdzić się w tym przekonaniu z perspektywy lekarza, którego praca wygląda jednak trochę inaczej niż ekscytują

Wyjazdy, konferencje, egzaminy i kursy, czyli intensywny blok kliniczny i dużo zdjęć.

Zgodnie z obietnicą z poprzedniego wpisu, ten zacznę od zdjęć. Końcówkę zeszłego roku, w przerwach od pracy i nauki do egzaminów, spędziłam bardzo przyjemnie. Październik zaczęłam od spontanicznej wycieczki do Barcelony, gdzie zastała mnie znacznie ładniejsza pogoda niż początkowo zapowiadano, a później T i W w końcu wpadły w odwiedziny do UK, więc spędziłyśmy kilka dni na nadrabianiu zaległości w babskich pogaduchach, zwiedzaniu miasta i degustacji magicznych trunków. Natomiast na  zakończenie miesiąca spędziliśmy z B relaksujący weekend w SPA w Bath, po czym w ramach kolejnej spontanicznej wycieczki wyskoczyłam do Londynu na Hallowenową imprezę do koleżanki ze stażu :D Barcelona

Nowe miasto, nowy szpital i nowe wyzwania, czyli czas na FY3 i ortopedię.

Tak jak wspominałam w poprzednim wpisie, po zakończeniu stażu przyszedł czas na kolejne zmiany. Zgodnie z planem, pod koniec lipca przeprowadziliśmy się do dużego miasta, gdzie w sierpniu rozpoczęłam moją nową pracę jako Clinical Education Fellow (co po polsku można by przetłumaczyć jako asystent edukacji klinicznej) na ortopedii i traumatologii. Sama przeprowadzka nie obyła się bez zamieszania. Nie dość że warunki atmosferyczne nam nie sprzyjały, bo trafiliśmy na największą falę upałów, to do tego na trasie były ogromne korki, ja byłam wykończona po 5 nockach z rzędu, a kierowca vana transportowego nie należał do najsympatyczniejszych. Dodatkowo, na miejscu okazało się, że miejsce parkingowe przypisane do naszego mieszkania jest na innej ulicy niż wejście do budynku, a ulica przy której znajduje się mieszkanie jest w remoncie i nie można na nią wjechać. Na szczęście tata B, który razem z mamą pomagał nam przy przeprowadzce, zagadał do robotników i załatwił nam możliwość tymczasowego z

Dyżury, nocki i asysty, czyli w końcu powrót na chirurgię.

Post napisany już jakiś czas temu, ale w chaosie przeprowadzki i rozpoczęcia nowej pracy wypadło mi z głowy, że miałam go dodać, więc teraz wrzucam ze wsteczną datą z zeszłego tygodnia, żeby narracja miała sens :P Z początkiem sierpnia 2020 rozpoczęłam moją pierwszą rotację na stażu w Wielkiej Brytanii. Rotacja ta odbywała się na chirurgii ogólnej i kolorektalnej w dużym szpitalu klinicznym w Plymouth. Tak się składa, że prawie dwa lata później, moją ostatnią stażową rotację także odbyłam na chirurgii, tym razem w trochę mniejszym, "powiatowym" szpitalu. Choć do oficjalnego zakończenia stażu zostało jeszcze kilka dni, to podobnie jak w ubiegłym roku, komisja weryfikująca stażowe portfolia już dawno się odbyła. Kolejny rok zaliczony, czas więc na kolejne podsumowanie. Moja zeszłoroczna rotacja na chirurgii pozostawiała wiele do życzenia. Jako nowo wykształcony lekarz, w obcym kraju, czułam się rzucona na głęboką wodę. Jako stażyści pierwszoroczni byliśmy pierwszym punktem kont

Staż stażem, ale co dalej, czyli perspektywy na dalszą karierę w Wielkiej Brytanii i co nieco o treningu specjalizacyjnym

WPIS OPARTY O PROCES REKRUTACYJNY NA ROK 2022, WYTYCZNE NIESTETY JUŻ NIEAKTUALNY JAKO, ŻE WPROWADZONO SPORO ZMIAN W PROCESIE REKRUTACJI. Tym razem wpis będzie krótszy i bardziej informacyjny. Choć do zakończenia stażu mam jeszcze przeszło 4 miesiące, planowanie jakiejkolwiek kariery w Wielkiej Brytanii wymaga zainteresowania się tym z dużym wyprzedzenie. Sama kwalifikacja na staż odbywała się przeszło rok przed jego rozpoczęciem i na dalszych etapach jest podobnie. Jako, że mój dwuletni Foundation Programme dobiega końca, pierwszą decyzją jaką muszę podjąć, a tak naprawdę musiałam podjąć już w październiku/listopadzie, to czy aplikować w tym roku na rezydenturę. W przeszłości było to najbardziej tradycyjną drogą, dwa lata stażu, a po nim rezydentura. Jednak w ostatnich latach, z kilku powodów, o których wspomnę później, coraz więcej osób stawia na alternatywną drogę rozwoju. Żeby zrozumieć z czego to wynika, trzeba mieć pewne pojęcie o tym jak wygląda tutaj rezydentura. Trening specjal

Ze szpitalnych korytarzy do własnego gabinetu, czyli czas na medycynę rodzinną.

Po prawie trzech miesiącach intensywnej pracy na izbie przyjęć i oddziale COVIDowym, na koniec października moje życie poza pracą w końcu odrobinę odżyło. Najpierw, wybraliśmy się z B na krótki wypad do SPA w Falmouth, nadmorskim miasteczku w Kornwalii. Po przyjeździe przeszliśmy się po miasteczku, po czym zjedliśmy pyszną obiadokolację w naszym hotelu. Kolejny, deszczowy dzień spędziliśmy mocząc się w basenie hydrotermalnym z masażami wodnymi, wygrzewając w różnorakich saunach i jaccuzzi z widokiem na ocean (w strugach deszczu, jako że było ono na dworze, co było ciekawym przeżyciem), a ja na koniec także relaksując się podczas klasycznego masaż. Natomiast ostatniego dnia, jako że pogoda się znacznie poprawiła i wyszło słońce, wybraliśmy się na spacer wzdłuż wybrzeża.  Czy wspomniałam, że było dużo dobrego jedzenia? :D Zdecydowanie potrzebowałam takiego relaksu, zwłaszcza że po powrocie, listopad upłynął mi pod hasłem pracy na nocnych zmianach i "długich" dniach. Mimo nocek,